Cały czas chwalę się nowymi ubraniami, a Lou wciąż w tej samej bluzce. Na razie najwięcej stworzyłam dla Vincenta, tymczasem nasza najnowsza dyńka dostała tylko buty oraz portki, które okazały się ciut za małe... Dzisiaj natomiast przygotowałam dla was prostą sesję. Tak, Lou będzie wciąż w tym samym wydaniu, co w najbliższym czasie musi się zmienić. Chodzę po tych second-handach i o dziwo nie mogę dla nich znaleźć nic ciekawego z paisley. Nie mogę zwłaszcza kiedy już kupię, a potem sama w tym chodzę. Mam w planach uszyć jedną bluzkę, ale trudno mi się za nią zabrać, bo wydaje się być ponad moje dosyć przeciętne umiejętności. Zobaczymy. Dzisiejsze zdjęcia to kolejny spontan, tym razem z okazji kupna nowego obiektywu. Mam nadzieję, że moje dyńki będą prezentowały się teraz dużo lepiej.
Gdzie ona się tak skrada?
she cries
OdpowiedzUsuńJaka ona jest sliczna
OdpowiedzUsuń